Urodziłam się niewidoma, w niewielkiej watasze, miałam dwie siostry i
trzech braci. Nie obchodziłam nikogo, przez moje kalectwo uważano mnie
za niepotrzebnego śmiecia. Mimo to, dzięki ziemi nauczyłam się wyczuwać
wibrację łapami, lecz nikt tego nie rozumiał. Gdy miałam równy jeden rok
spotkałam jakiegoś wilka który sprawił że widziałam. Niestety to trwało
jedynie jeden dzień, a wieczorem pokłóciłam się z jednym z braci.
Zasnęłam a gdy się obudziłam on leżał martwy, lecz nie było żadnych
śladów krwi i niczego. W następnych nocach u innych wilków działo się to
samo. Jednej nocy starałam się nie spać i czuwać, nie spałam całą noc i
nic się nie wydarzyło, lecz w następnych nocach ciągle ktoś ginął. W końcu
alfa nie wytrzymała i kazała zabijać podejrzane wilki, lecz to nie
pomagało. Większość członków uciekła, lękając się alfy i tajemniczego mordercy. W końcu alfa też zginęła, ale tym
razem widziano sprawcę, lecz nikt nie znał tego wilka. Mówiono że gdy
przychodzi wszędzie rozsiewa czarną mgłę, która zabija wszystkich
dookoła. W końcu zabito całą moią rodzinę i kilka innych wilków.
Podejrzenia spadły na mnie, już mieli mnie zabić gdy w ostatniej chwili
zemdlałam. Nie wiem co się stało, ale gdy się obudziłam byłam w tym samym
miejscu a wszyscy inni leżeli martwi, wtedy zrozumiałam że owym demonem
jestem ja sama. Uciekłam i starałam się zabić kilka razy, ale gdy byłam o
krok od śmierci zmieniałam się w demona i cudem uchodziłam z życiem.
Szłam przez jakiś las, poczułam że przede mną jest jakieś urwisko. Bez chwili waha skoczyłam w nie, nie leciałam wcale bardzo długo aż w końcu uderzyłam o taflę wody. Nawet nie próbowałam się ratować. Powoli opadałam w głąb zbiornika. W końcu zaczęłam się dusić i zemdlałam.
Obudziłam się na jakiejś polanie, powoli otworzyłam oczy i ZOBACZYŁAM leżącą obok mnie martwą sarnę. Nie mogłam uwierzyć, a jednak. Nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy wręcz przeciwnie, bo z jednej strony żyłam, a z drugiej strony widziałam. Żeby w to uwierzyć chciałam się ugryźć, już miałam to zrobić gdy zauważyłam że łapa w której miałam zatopić zęby nie była wcale biała, tak jak to sobie zapamiętałam. Była wręcz czarna. Popatrzyłam na swój ogon, na którym zobaczyłam czaszkę. Prawie krzyknęłam. Spróbowałam ją ściągnąć, lecz moje starania szły na marne. Wtedy zauważyłam że na mojej szyi wisi jakiś łańcuszek, popatrzyłam na niego i uznałam że to jest czarny krzyż. Nagle gdzieś niedaleko przeleciała błyskawica, tworząc przeraźliwy huk. Dopiero wtedy zwróciłam uwagę na to gdzie jestem. Na niebie były czarne chmury i lał deszcz, ale ja jakoś nie byłam mokra... Wokół mnie unosiła się czarna mgła. Wstałam i nie zobaczyłam nic łapami. Co prawda nie było mi to potrzebne, ale i tak mnie zdziwiło. Spróbowałam ruszyć pobliski, niewielki kamień, ale nic się nie wydarzyło.
- O kurcze... - Powiedziałam, ale z moich ust wydobył się inny, mrożący krew w żyłach głos przypominający głos straszliwego demona. No fakt, przecież ja byłam straszliwym demonem, więc co się dziwić... Zauważyłam że mój amulet zaczyna świecić. Nagle trzasnął we mnie piorun, a ja zemdlałam. Gdy się obudziłam znowu byłam zwykłym wilkiem. Leżałam w jakiejś jaskini, a przy mnie stał jakiś basior. Szybko wstałam i od razu wywróciłam się na skutek wielkiego bólu który poczułam na całym ciele. Dzięki wibracji (żywioł ziemi ewidentnie do mnie wrócił) zauważyłam że basior obrócił się w moja stronę.
- Kim jesteś? Gdzie jesteśmy? Co tutaj robimy? Dlaczego jeszcze żyję? - Zawaliłam basiora pytaniami.
<Dakar?>