Szedłem przez las(Salvaro) starając się ignorować Dakara.
-Sal! No weź, daj się zmienić poderwę jakąś waderę, a potem ją rzucę i tyle! Potem dam ci się znowu zmienić!- jęczał w mojej głowie.
-Nie! Ty idioto! Mam dosyć budzenia się z obcymi waderami w jaskiniach!- powiedziałem z podniesionym głosem.
-Nadal jesteś zły za to wydarzenie z Lisą?-powiedział Dakar i zachichotał.
-A jak myślisz? Jej partner mnie zaatakował, bo myślał, że to była moja wina! A ty ciągle śmiałeś się w mojej głowie!!!- krzyknąłem.
Nagle zobaczyłem błysk i leżącą na polanie jakąś waderę.
-Ale przyznaj, że była śliczna- powiedział Dakar, który nic nie zauważył.
-Zamknij się!-powiedziałem i zatrzymałem się.
-A jak wyglądała w kałuży krwi!- znów się zaśmiał.
-Do cholery jasnej! Stul pysk i patrz!-krzyknąłem i zacząłem biec do wadery. Dakar się zamknął, wiedziałem, że zaczął się martwić o obcą waderę. Ale on jest dziwny!
-Dakar szybko pomóż, prze mień się, ale obiecaj, że od razu w watasze oddasz mi ciało!-Powiedziałem stanowczo.
-Niech ci będzie- mruknął. Tak więc oddałem ciało demonowi i teraz widziałem wszystko tak jakby trochę z daleka.
-Jak dobrze być znów w swojej skórze!-powiedziałem do siebie.(Dakar) Pod biegłem do wadery i wziąłem ją na grzbiet. Potem po pędziłem do naszej jaskini, znaczy Salvara i położyłem damę na legowisku. Oddałem ciało Salvarowi, który od razu zaczął leczyć wilczycę.
Nagle wadera się obudziła i przestraszona coś powiedziała i spróbowała wstać. Złapałem ją i z powrot położyłem ją na legowisku.
-Jestem Salvaro. Alfa Watahy Błękitnego Nieba, a ty znajdujesz się właśnie w mojej jaskini. Poraził cię piorun i sam dokładnie nie wiem jak to możliwe, że żyjesz-powiedziałem po czym po słałem jej uśmiech.
<Sharemoon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz